-
Czasem trudno przyzwyczaić się Europejczykom do tego, jak żyją i funkcjonują Nikaraguańczycy. Oni nie znają innej rzeczywistości. Żyją tak od lat. Musicie uzbroić się w cierpliwość! – tłumaczy nam młody Izraelczyk, którego poznaliśmy dzisiaj w okolicy krateru wulkanu Masaya.
Włosy jeżą nam się ze złości! Padają słowa pełne niecierpliwości i rozczarowania! Jesteśmy wściekli na to, co nas spotkało!
-
To taki trochę komunistyczny kraj – ciągnie dalej Izraelczyk.
-
Komunistyczny?! – pytamy zdziwieni.
-
No, na przykład ten camping, na którym nocujecie. Wszystko byle jak! Byle było! Wierzcie mi, spędziłem w Nikaragui kilka miesięcy! – dodaje.
Emocje powoli opadają... Powinniśmy być świadomi tego, że wiele rzeczy w krajach Ameryki Środkowej nie wygląda w rzeczywistości tak, jak jest napisane w przewodniku lub powiedziane w centrum informacji turystycznej, o ile takowe miejsce można tutaj w ogóle znaleźć. Potrzeba więcej zrozumienia! Więcej cierpliwości! Zmęczenie sprawiło, że na chwilę zapomnieliśmy, że przyjechaliśmy tutaj dla tej właśnie spontaniczności, niewiadomej, czasem dezorganizacji i wiecznego „mañana”.
Ale o co właściwie chodzi? Chodzi o to, że...
Dnia wczorajszego:-
Jutro wieczorem chcielibyśmy pójść na nocną wycieczkę na wulkan Masaya – opowiadamy strażnikowi, który wita nas przy głównej bramie do parku narodowego. –
Gdzie możemy zarezerwować wycieczkę?
- Tam na górze, w punkcie obsługi turysty – informuje strażnik.
-
Na pewno? – podpytuję jeszcze. –
Park jest jutro otwarty, pomimo zbliżającej się Wielkanocy? Jest pan pewien, że możemy zarezerwować wycieczkę na jutro? Przyjechaliśmy tutaj specjalnie po to!
- Na pewno – mężczyzna uśmiecha się przyjaźnie. –
Centrum wizytowe jest dwa kilometry stąd, pod górkę drogą asfaltową... o tam!Kilka godzin później:-
Tak, możecie zarezerwować wycieczkę na jutro – informuje nas strażniczka w punkcie obsługi turysty.
-
Dobrze, to chcielibyśmy zrobić to teraz. Możemy też od razu zapłacić. Dzisiaj będziemy nocować na campingu, tutaj niedaleko – odpowiadamy grzecznie.
-
Zarezerwować nocną wycieczkę możecie przy głównej bramie parku, tam w dole. Tam też musicie za nią zapłacić.
- Co?! – pytamy z niedowierzaniem. –
Strażnik przy głównej bramie na dole, który wpuścił nas do parku, poinformował nas, że zarezerwować wycieczkę możemy tutaj, w centrum wizytowym!
- Nie możecie – pada odpowiedź, po czym strażniczka odwraca się do nas plecami i odchodzi bez słowa.
Następnego dnia rano:-
Tak, nadal jesteśmy zainteresowani dzisiejszą wycieczką. Chcielibyśmy zrobić rezerwację i zapłacić za tą wycieczkę – tłumaczymy tej samej strażniczce.
-
Żeby to zrobić musicie zejść na dół do bramy głównej.
- Nie można tego zrobić tutaj, w punkcie obsługi turysty? – pytamy dla pewności. –
Do bramy są dwa kilometry... Słońce świeci niemiłosiernie... Potem znów dwa kilometry pod górę, w pełnym słońcu...
- 1450 metrów, nie dwa kilometry – pada zdawkowa odpowiedź, po czym strażniczka zaczyna towarzyską rozmowę ze stojącym obok kolegą.
-
???Dzisiejszego popołudnia:-
Możecie dzisiaj pójść na nocną wycieczkę [sic!] – zagaduje nas ta sama strażniczka, kilka godzin po naszej ostatniej rozmowie. –
Dopiero w przyszłym tygodniu.
- Możemy, no świetnie, że możemy! Zaraz podejdę do bramy głównej i zapłacę za wszystko... Ale zaraz? Co w przyszłym tygodniu?
- Możecie dzisiaj pójść na nocną wycieczkę [sic!]. Jest Wielki Tydzień. Dopiero w przyszłym tygodniu.
- We can or we can’t?! Możemy, czy nie możemy?! – pyta Łukasz już wyraźnie zniecierpliwiony.
-
You can’t! Nie możecie! – odpowiada strażniczka.
-
Dlaczego? Dlaczego nie mogła nam pani powiedzieć tego dzisiaj rano albo wczoraj? Nocowaliśmy w parku tylko po to, żeby pójść na tą wycieczkę! – wtrącam zrezygnowana.
-
Szef zadzwonił do mnie rano i powiedział, że nie można – mówi spokojnie strażniczka.
-
Jest pani pewna, że nie można?! – dopytuję raz jeszcze.
-
Tak, nie można – i odchodzi na bok bez wyjaśnienia, rozmawiając przez telefon komórkowy.
-
Co to za miejsce?! – rzucam wściekle.
-
Największy i najpopularniejszy park narodowy w Nikaragui – śmieje się młody Izraelczyk, obserwujący całą scenę. –
Musicie uzbroić się w cierpliwość! Wszystko byle jak! Byle było! Wierzcie mi, spędziłem w Nikaragui kilka miesięcy!
- W takim razie nie ma sensu, żebyśmy zostawali na tym pseudo-campingu drugą noc! Niech oddadzą nam pieniądze za drugi nocleg i jedziemy do Granady! – postanawiamy.
Kilka minut później:-
Zapłaciliśmy z góry za dwie noce, bo chcieliśmy pójść na nocną wycieczkę na wulkan! Wczoraj było to niemożliwe, mieliśmy pójść dzisiaj! Przed chwilą okazało się, że i to też nie jest możliwe, więc nie chcemy tutaj dłużej zostawać! Nie mamy po co!
- Nie sądzę, żeby zwrócono wam pieniądze za drugi nocleg – odpowiada lakonicznie strażniczka.
-
Dlaczego?
- Bo już zapłaciliście i wystawiono rachunek.
- I?
- No dobra, zadzwonię do szefa i zapytam – strażniczka wykonuje szybki telefon. –
Ok, oddadzą wam pieniądze. Przy głównej bramie do parku.Dwie godziny później przy bramie głównej do Parku Narodowego Volcán Masaya:
-
Nie oddadzą nam pieniędzy, bo już zapłaciliśmy i nie da się tego odkręcić – śmieje się Łukasz. –
Ale twierdzą, że dzisiaj jak najbardziej możemy pójść na nocną wycieczkę na wulkan! Lepiej! Nie wiedzą, skąd mamy informację, że nie można tego zrobić! Hahaha!
- Zaraz oszaleję!Mimo, ze wycieczka zaczyna się o godzinie 17.00, już chwilę po 16.00 jeden ze strażników zabiera nas parkowym busem pod wulkan Masaya. Jedziemy w towarzystwie innych turystów, którzy wybierają się jedynie na punkt widokowy przy kraterze. Podobno nie ma dla nas innego transportu. Czekamy prawie godzinę, aż pojawi się reszta naszej grupy i dwujęzyczny przewodnik.
Wędrujemy od jednego krateru, z którego wciąż wydobywa się duszący dym o zapachu siarki, na szczyt drugiego, skąd rozpościera się wspaniały widok na całą okolicę. Zbliża się zachód słońca. Nasz miły, kompetentny przewodnik tłumaczy, że całe zamieszanie z dzisiejszą wycieczką spowodował nowy dyrektor, który nie „wdrożył się” jeszcze we wszystkie przepisy i zasady obowiązujące w parku.
-
Poza tym dzisiaj z rana zadzwonił jeden z ministrów z informacją, że z okazji Wielkiego Tygodnia wstęp do wszystkich parków narodowych jest darmowy. Większość przewodników i strażników powinna być teraz w domu. W połowie drogi do miasta dowiedziałem się, że muszę wrócić do parku. Jest nas za mało, aby poprowadzić wszystkie wycieczki. Poza tym jedna z pracownic parku popełniła błąd i przyjęła rezerwację na dzień, w którym nie powinna... – wyjaśnia młody Nikaraguańczyk z lekkim zażenowaniem. –
To jest Nikaragua. Takie rzeczy wciąż się zdarzają! Przykro mi! Przepraszam!
- Wie pan, my już dzisiaj byliśmy w tym miejscu. Za dnia. Obeszliśmy dookoła jeden z kraterów wulkanu Masaya. Bardzo nam się podobało! – opowiadamy później naszemu przewodnikowi.
W końcu schodzimy w głąb tunelu wydrążonego w lawie, gdzie poznajemy lepiej historię tego miejsca i podglądamy nocne życie nietoperzy. Gdy zapada zmierzch, podjeżdżamy jeszcze na chwilę nad krater Santiago wulkanu Masaya, skąd wciąż bucha duszący dym znacznie ograniczający widoczność. Do bramy głównej wracamy „na pace” pick-upa, czyli „transportem” zapewnionym przez park, za który dodatkowo zapłaciliśmy... Ale, ale, ciśśśśś! Jesteśmy w Nikaragui! :)
Tej nocy nie wracamy już do centrum wizytowego. Namiot rozkładamy tuż przy głównej bramie do parku. Paradoksalnie okazuje się, że mamy tutaj dużo lepsze warunki do biwakowania (całodobowy dostęp do toalety i bieżącej wody!). ;)
Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz(
www.przebisniegi.com)
INFORMACJE PRAKTYCZNE:nocna wycieczka w Parku Narodowym Volcán Masaya – 228 cordobas/os
dodatkowy koszt transportu w trakcie nocnej wycieczki (w przypadku jeśli ktoś nie ma własnego środka transportu) – 50 cordobas/os