Tamtego wietrznego, pochmurnego popołudnia wrócił Łukasz.
Łatwiej było razem... ze wszystkim!
Poszliśmy na długi spacer wzdłuż wąwozu, który odkryłam wczoraj. Rozmawialiśmy godzinami.
-
Mimo wszystko, nie chciałabym jeszcze kończyć tej podróży – wyznałam w końcu.
-
Ja też nie.Postanowione zatem!
Wspinaliśmy się coraz wyżej i wyżej po zboczu wąwozu, podążając wąską, przypadkowo odnalezioną ścieżką. Na jej końcu przystanęliśmy z wrażenia, wydając z siebie przeciągłe "woooow!" Staliśmy wysoko nad lustrem Jeziora Quilotoa... ale ćsiiiiiii... o jeziorze opowiemy jutro... ;)
Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz(
www.przebisniegi.com)