Saratowka – mała osada starowierców między Szałubami a Ułan-Ude. Stare, drewniane chaty, małe domki zbudowane z cegły – wszystkie wyposażone w charakterystyczne dla syberyjskiej wsi, często pięknie zdobione okiennice (tzw. naliczniki).
Siedzimy na szerokiej desce pod wysokim płotem obserwując codzienne życie mieszkańców Saratowki. Mężczyźni noszą wodę w blaszanych wiadrach. Dzieci biegają po soczystej trawie. Chude szyje drewnianych żurawi wznoszą się dumnie ku niebu, a malowane, kolorowe okiennice błyszczą w słońcu…
Po kilku godzinach spacerujemy już wzdłuż asfaltowej drogi, która przecina niewielką Saratowkę na dwie części. Tą samą drogą przyjechaliśmy tutaj z rana z Szałub w towarzystwie kilku innych pasażerów rosyjskiej marszrutki (Szałuby – Saratowka 10R/os.). Krzysiek pojechał prosto do Ułan-Ude, a my wysiedliśmy na małym, betonowym przystanku w środku wsi. „To turyści!” – wołali między sobą Sybiracy, pozdrawiając nas skinieniem głowy lub rosyjskim „zdrastwujcie”.
Stoimy dłuższą chwilę przy asfaltowej drodze. Odprowadzamy wzrokiem grupkę roześmianych dzieci, aż znikają zupełnie we wnętrzu drewnianej chaty. Do Ułan-Ude docieramy w towarzystwie młodego, miłego małżeństwa, które odwozi nas prosto pod siedzibę Stowarzyszenia Kultury Polskiej „Nadzieja”. Czeka tam na nas Krzysiek, całe grono innych polskich podróżników, wspaniałe, bezcenne opowieści (które pozwolą nam zasnąć dopiero nad ranem), kawałek twardej podłogi i przyjemny, ciepły prysznic…;)