Otwieram oczy. Mocne światła wiszące nade mną w pierwszej chwili sprawiają ból, lecz wzrok szybko się do nich przyzwyczaja, pozwalając obserwować wszystko wokół. Jest wcześnie rano. Lotnisko w Johannesburgu zdążyło już zapełnić się tłumem ludzi. Jest głośno, gwarno... jak na środku miejskiego targowiska. Kilka metrów od naszego "obozowiska" młoda, roztańczona sprzątaczka wywija młynki z mopem, nucąc pod nosem wesołą melodię. Czarnoskóry pracownik lotniska nachyla się nad moim śpiącym towarzyszem podróży, kładąc rękę na jego piersi w miejscu, gdzie najłatwiej wyczuć bicie serca. Łukasz budzi się nagle i odskakuje przestraszony od nieznajomego, który wisi właśnie nad jego głową!
"Jak się masz, stary? Nie byłem pewien, czy żyjesz. W ogóle się nie ruszałeś..." - stwierdza z uśmiechem czarnoskóry mężczyzna, zupełnie niezakłopotany swoim zachowaniem. "Cześć!", "Jak się masz?", "Co u Ciebie?", "Witamy w RPA!" - słyszymy wciąż od mieszkańców tego kraju, niemal zawsze uśmiechniętych, roztańczonych...
Wczesnym popołudniem, zgodnie z wczorajszą umową, odwiedzamy Eudith. Wkrótce z wypożyczalni Affordable Car Hire dostajemy białą Toyotę Tazz. Nie spodziewaliśmy się wydać aż tylu pieniędzy na wynajem samochodu, poza tym będziemy musieli liczyć się z kilkoma ograniczeniami (np. limitem kilometrów, brakiem możliwości wjazdu do Lesotho i Suazi). Niestety to oznacza, że nie uda nam się dotrzeć do wszystkich miejsc, o których myśleliśmy wcześniej (m.in. do Namaqualand, Kapsztadu). Cóż, może odwiedzimy je później lub przy okazji kolejnej wyprawy po Afryce? ;) Wczorajszego wieczoru, studiując do późna mapę, wytyczyliśmy nową trasę podróży, omijając jeden punkt, dodając inny...
Wrzucamy plecaki do naszej Toyoty i ruszamy w drogę. Po wyjeździe z lotniska długo wleczemy się po pasie wolnego ruchu. Przez kilka pierwszych minut Łukasz uparcie trzyma się prawej strony jezdni i przejeżdża na oślep skrzyżowania popędzany wciąż przez trąbiących wokół, niecierpliwych kierowców. Wybuchamy śmiechem za każdym razem, gdy przy próbie włączenia kierunkowskazu zaczynają pracować wycieraczki, mimo, że na niebie nie gości ani jedna deszczowa chmura (tutaj kierunkowskaz włącza się po prawej stronie, odwrotnie niż w samochodach z kierownicą po stronie lewej). Ale nie ma w tym wszystkim niczego dziwnego... w końcu w RPA obowiązuje ruch lewostronny! ;)
Pędzimy przed siebie we wnętrzu ciepłej Toyoty Tazz. Gdy nadchodzi wieczór zatrzymujemy się na dużej stacji benzynowej, tuż przy głównej drodze. Po szybkim prysznicu i ciepłej kolacji czeka nas już tylko długo oczekiwany, beztroski sen.