Jedziemy na północ w kierunku Oudtshoorn pokonując po drodze Outeniqaua Pass. Malownicza przełęcz pełna ostrych, górskich szczytów i łagodniejszych, zielonych wzniesień zmienia się nagle w surowy, niemal zupełnie płaski krajobraz Małego Karoo. Warto przebyć tę drogę w kierunku przeciwnym (z Oudtshoorn do George) z uwagi na liczne, ciekawie położone wzdłuż przełęczy miejsca postojowe, które, niedostępne dla nas, mijaliśmy częściej po prawej stronie jezdni.
Oudtshoorn znane jest jako światowa stolica hodowli strusi. Wokół miasta roi się od prywatnych farm, na których największe nieloty na świecie rodzą się, dorastają, po czym lądują, pięknie przystrojone, na talerzach, ciesząc podniebienia przybywających tutaj turystów.
Około południa wybieramy się na jedną z ptasich farm, gdzie wesoły, czarnoskóry przewodnik, Leo, popisuje się znajomością języka khosa (WOW!), potem strusich obyczajów i humorów... :)
„Jedno strusie jajo równa się 24 kurzym jajom...”. „Strusie jaja są tak mocne, że wytzymają ciężar dorosłego człowieka!” – wzdychamy z niedowierzaniem.
„Te piękne czarno-białe ptaki to mężczyźni. Brzydkie, nieciekawe i wyjątkowo niemiłe to kobiety... Ooo, niech się pani tak nie krzywi... Taki podział ról zdarza się jedynie w świecie zwierząt” – Leo „puszcza oko” w kierunku męskiego grona zgromadzonego przy ścianie.
„Strusie są w stanie zjeść wszystko, co spotkają na swojej drodze... śmieci, kamienie... turystów!” – śmieje się przewodnik, spoglądając na dwójkę chłopców zbliżających się właśnie do ogrodzenia, za którym grasują potężne ptaki.
„... i mają trzy powieki... to najszybsze nieloty na świecie...” – wylicza Leo, prowadząc nas w kierunku niewielkiego placu, na którym odważniejsi turyści mogą spróbować jazdy na pięknych, opierzonych „bestiach”. Łukasz dosiada wielkiego strusia, łapie za skrzydła i po chwili zatacza już koło wzdłuż małej areny.
„Ogień, Ogień!!!” – krzyczy nasz przewodnik, próbując podgrzać atmosferę. Ha, ha, ha!!
„Skóra strusia jest niezwykle atrakcyjna. Wyrabia się z niej torebki, portfele, paski...” Rzeczywiście, piękne! Wyroby ze strusiej skóry błyszczą za szybą, ułożone jeden przy drugim na całej długości drewnianej gabloty. Malutka, damska torebka kosztuje około 1500 zł. Uuuuaaa !!
Ściskając w ręku papierowe „prawo jazdy na strusia”, dumny Łukasz, rozsiada się wygodnie przed kierownicą białego TAZZika. Mik, mik... niiiiiiiiiiiiuuuuuuuu..... za tylnymi kołami pozostają już tylko masy duszącego pyłu. :)