Stoimy u wejścia Devil’s Chimney, wąskiego tunelu pełnego dziur, wypukłości, śliskich, zdradliwych powierzchni.
“Najpierw prawa noga do góry, prosto w szczelinę… teraz odepchnij się… Tak! Dobrze!” – powtarza czarnoskóry przewodnik w momencie, gdy mknę już swobodnie do góry, w kierunku innej, ogarniętej półmrokiem komnaty. Za Devil’s Chimney czekają na nas kolejne przygody. Teraz czołgamy się na brzuchu, naśladując pełzających przed nami turystów, by po chwili ślizgać się głową w dół z wytartej, skalnej półki! Ku naszemu zaskoczeniu Cango Caves, do której wejście, przystosowane dla szerokiego grona odwiedzających, przypomina bardziej galerię handlową niż dziką przyrodę, podoba nam się bardzo i dostarcza dużo dobrej zabawy. ;)
Niewystarczająca ilość wody oraz panujący w jaskini klimat, który na przestrzeni wieków zdążył się bardzo zmienić, sprawia, że jedynie pojedyncze formy skalne wciąż są aktywne. Stalagmity, stalagnaty, kolumny, ciekawa, choć miejscami bardzo zniszczona, szata naciekowa robi na nas duże wrażenie. Po ponad półtoragodzinnej podróży przez podziemne komnaty, wąskie tunele i małe pieczary żegnamy naszego przewodnika i ruszamy dalej, w kierunku przełęczy przecinającej góry Groot Swartberge.
24-kilometrowa Swartberg Pass uważana jest za najbardziej spektakularną w Republice Południowej Afryki.
Nagle zostawiasz za sobą łagodne wzniesienia i płaskie doliny, w których mieszkają ludzie. Pniesz się coraz wyżej. Droda jest wąska, pełna ostrych zakrętów, za którymi może kryć się wszystko… i nic… a ty pniesz się coraz wyżej… Mijasz stosy kamieni, wielkie głazy, poszarpane skały. Silny, zimny wiatr nie zachęca cię wcale do opuszczenia ciepłego wnętrza małej Toyoty. Dużymi krokami dzień zbliża się ku końcowi, a ty wciąż pniesz się coraz wyżej i wyżej… Zimno! Jest bardzo zimno, gdy osiągasz szczyt przełęczy, położony powyżej 1600 m.n.p.m. Góry… przestrzeń… odosobnienie… Zachwyca cię piękno miejsca, w którym się właśnie znajdujesz. Jedziesz dalej przed siebie, a droga wije się, wije i wije bez końca! Słońce chowa się za horyzontem, co pozbawia cię ostrości widzenia. Barwy wokół tracą moc. Wszystko staje się szare, tajemnicze, niebezpieczne. Jedziesz bardzo wolno… ledwo toczysz się naprzód! Gdy zostawiasz za sobą Swartberg Pass zastaje cię cicha, zimna, czarna noc…