Antigua, wpisana na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO, jest dziś ważnym centrum nauczania języka hiszpańskiego, do którego przyjeżdża wielu obcokrajowców, przede wszystkim z Ameryki Północnej.
Z rana wybieramy się na długi spacer po ulicach miasta. Co widzimy? Brukowane uliczki, kolorowe budynki, park centralny, ludzi wystrojonych w tradycyjne gwatemalskie stroje i głośne
chicken busy˟. Odkrywamy tanią i smaczną kuchnię oraz całą rzeszę białoskórych turystów. Antigua przypomina nam trochę San Cristóbal de las Casas, choć w meksykańskim miasteczku czuliśmy się lepiej i bezpieczniej.
Ten wieczór, podobnie jak poprzedni, spędzamy w domu Davida – gospodarza z
couchsurfing˟.
Kolejnego dnia wstajemy jeszcze przed wschodem słońca. Spod domu Davida odjeżdżamy turystycznym busikiem w stronę wulkanu Pacaya (2552m n.p.m., ostatnią erupcję wulkaniczną zanotowano 27 maja 2010 roku).
Po około godzinie jazdy jesteśmy na miejscu. Wita nas niska, uśmiechnięta Gwatemalka, która przedstawia się jako nasz przewodnik. Ruszamy.
Wędrówka zajmuje nam blisko półtorej godziny. Idziemy w 15-osobowym zespole, przed, za i pomiędzy innymi grupami turystów. Mimo mało wymagającego szlaku przez całą drogę towarzyszą nam „taksówki” – konie prowadzone przez miejscowych, wypatrujących co bardziej zmęczonych wędrowców. Co jakiś czas zatrzymujemy się na kilka minut, żeby zrobić pamiątkowe zdjęcie, po czym nasz przewodnik krzyczy „vamos” i… idziemy dalej.
Nie wchodzimy na szczyt wulkanu, podobno jest to zbyt niebezpieczne. Docieramy jedynie pod jego wierzchołek, gdzie spędzamy chwilę „smażąc” kolorowe słodkości nad wyziewami gorącego powietrza, wydobywającego się z otworów w ziemi. Mimo, że Pacaya od blisko dwóch lat nie jest aktywny i nie udaje nam się zobaczyć płynącej lawy, widok wulkanu oraz kilku innych w pobliżu robi na nas duże wrażenie!
Jeszcze tylko kilka minut nad wulkaniczną „sauną” i słyszymy:
-
Vamos, vamos, idziemy, idziemy! – zarządza nasz przewodnik.
Pędzimy w kierunku wejścia na teren parku narodowego, w którym zaczęliśmy naszą wycieczkę. Nie ma czasu, żeby podumać chwilę nad niesamowitym widokiem majestatycznych wulkanów. Nie ma czasu, by w ciszy i spokoju zrobić wymarzone zdjęcie. Z zazdrością spoglądamy na trójkę śmiałków, którzy wspięli się na sam szczyt Pacaya. Czy zrobili to na własną rękę wbrew zaleceniom przewodnika? Czy przyjechali na wulkan samodzielnie bez korzystania z usług biura podróży? Hmm??
W drodze powrotnej mijamy kolejne grupy ludzi, konie czekające na wymęczonych turystów oraz kilkoro policjantów. W ostatnim z kilku punktów widokowych nasz przewodnik oznajmia z uśmiechem na twarzy:
-
Jeszcze 15 minut i będzie coca-cola, piwo i bus, którym wrócicie do Antigua.Przy wejściu do parku zdążamy jedynie skorzystać z toalety, by już po chwili siedzieć w busie w drodze powrotnej do miasta. Nad głową naszego kierowcy wisi kartka z napisem „dziękujemy za napiwki”. Pieniądze, turyści, czas, pieniądze, napiwki!
Zdecydowaliśmy się na wycieczkę na wulkan Pacaya z biurem podróży z Antigua w obawie o swoje bezpieczeństwo. Słyszeliśmy i czytaliśmy o kradzieżach, napadach na turystów w okolicy i na szlaku, więc postanowiliśmy nie ryzykować samodzielnej wędrówki. Po raz pierwszy podczas naszych podróży skorzystaliśmy z tego typu usługi i szczerze tego żałujemy! Nie mieliśmy szansy nacieszyć się pięknymi widokami i zjeść bez pośpiechu drugiego śniadania pod szczytem! Bezpieczeństwo jest jednak najważniejsze! Czy na szlaku czają się złodzieje i rabusie? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, jednak nawet w przypadku indywidualnej wycieczki trudno byłoby zostać samemu pomiędzy kolejnymi grupami turystów, wspinających się na wulkan Pacaya.
Tę noc spędzamy na campingu na terenie służbowym policji turystycznej. Oprócz naszego namiotu stoi tutaj jeszcze kilka innych. Obozowanie na campingu nie kosztuje nas nic poza skromnym napiwkiem, który wręczamy policjantowi pilnującemu bramy wjazdowej i udzielającemu nam informacji.
Podobno Gwatemala jest jednym z najbardziej niebezpiecznych krajów w całej Ameryce Łacińskiej. Mimo, że do tej pory nie przydarzyło nam się tutaj nic złego, ciągłe ostrzeżenia, kolejne zasłyszane historie o rabunkach, morderstwach nie pozwalają nam czuć się swobodnie. Czegoś brakuje, coś nas ogranicza. Nie tego szukamy.
Podobno Gwatemala to jedno z najpiękniejszych miejsc w tych stronach. Nas nie urzekła. Może jeszcze kiedyś??
-
Znajdźmy jakieś miejsce, w którym będziemy mogli zaszyć się w spokoju na kilka dni – stwierdzamy zgodnie.
Zapada decyzja. Wyjeżdżamy.
Tekst: EwelinaZdjęcia: Łukasz(
www.przebisniegi.com)
˟chicken bus – potoczna nazwa dla kolorowego autobusu popularnego w wielu krajach Ameryki Łacińskiej (gł. w Gwatemali, Hondurasie, Salwadorze, Nikaragui, Panamie), pojazd bazowany na emerytowanym autobusie szkolnym z USA
˟couchsurfing – strona internetowa, dzięki której można znaleźć użytkowników oferujących nocleg we własnym domu lub zaoferować darmowe zakwaterowanie, www.couchsurfing.org
INFORMACJE PRAKTYCZNE:pyszny i tani obiad w Antigua można zjeść na skrzyżowaniu 3 Av Norte i 6 Calle (niestety nie pamiętamy nazwy lokalu) – 15 quetzali/obiad
wycieczka na wulkan Pacaya z biurem podróży z Antigua – 70 quetzali/os
wstęp na teren Parku Narodowego Pacaya – 50 quetzali/os
Widzieliśmy chicken busy w miejscowości, w której znajduje się szlak na
wulkan Pacaya, więc istnieje możliwość samodzielnego dojazdu w to miejsce. Nie wiemy, czy konieczne jest wynajęcie przewodnika na szlaku (tzn. czy można samodzielnie poruszać się po terenie parku), jednak i tak indywidualna wycieczka z takim przewodnikiem dałaby większą swobodę niż ta z biurem podróży w kilkunastoosobowej grupie, toteż warto ją rozważyć.
najtańszy nocleg w Antigua, jaki udało nam się znaleźć – hostel Umma Gumma (7 Av Norte 15) – 40 quetzali/os/dormitorium
Camping na terenie należącym do policji turystycznej w Antigua prowadzony jest w ramach wolontariatu. Teoretycznie obozowanie tam nic nie kosztuje, jednak oczekiwane są
niewielkie napiwki itd. Adres: Asistur –> 6 A Calle Poniente Final