Ostatnią noc w Limie spędziliśmy w przyjemnym, aczkolwiek niesamowicie zatłoczonym hostelu w dzielnicy Miraflores. Z rana pożegnaliśmy stolicę Peru i ruszyliśmy w drogę.
Kierunek – Paracas, położone nad wybrzeżem Pacyfiku.
Spokojne, trochę senne Paracas samo w sobie nie ma w zasadzie nic do zaoferowania oprócz turystycznych restauracyjek i straganów z pamiątkami wzdłuż plaży. To, co nas tutaj przywiodło, znajduje się na oceanie, kilkadziesiąt minut drogi łodzią motorową od brzegu.
W przewodnikach turystycznych Wyspy Ballestas, należące do Rezerwatu Narodowego Paracas, zwykło się nazywać „Galapagos dla ubogich”.
„Galapagos?” – bowiem pełne życia, mnóstwa ptaków, pingwinów, lwów morskich…
„Dla ubogich?” – a to dlatego, że wyspy można obejrzeć z pokładu turystycznej łódki za przysłowiowe „kilka groszy”.
Silny wiatr, wzburzający wysokie fale na oceanie, nie pozwolił nam wyruszyć na wycieczkę pierwszego ranka po naszym przybyciu do Paracas. Zdecydowaliśmy się zostać w miasteczku jeszcze jedną noc. Czytaliśmy, że warto nadrobić drogi, żeby obejrzeć Wyspy Ballestas, że to takie „must see” w tej części Peru…
Kolejnego ranka ustawiliśmy się w długą kolejkę oczekujących na wejście na pokład turystycznej łodzi. Pogoda i tym razem nas nie rozpieszczała. Na niebie wisiały złowrogo ciemne, deszczowe chmury, zza których tylko czasami wyglądało słońce. Wiał chłodny wiatr.
Przecinając zatokę położoną nad Paracas, zatrzymaliśmy się na chwilę przed wielkim rysunkiem na jednym z mijanych wzgórz – El Candelabro, przypominającym sławne Linie Nazka, a po około 30 minutowej podróży dotarliśmy wreszcie do Wysp Ballestas.
Właściwie to każdy, niewielki nawet kawałek lądu wystający z morza, zajmowały różnego rodzaju ptaki. Czasem dopatrzyliśmy się grupy pingwinów, innym razem gromady lwów morskich, bawiących się w wodzie. Niesamowite widoki! Natura w najczystszej postaci!
Nawet na moment nie wolno nam było zejść na ląd, by nie przeszkadzać dzikim populacjom zwierząt w ich codziennych zwyczajach, toteż oglądaliśmy wszystko z pokładu łódki, dryfującej kilkadziesiąt metrów od brzegu. Przy wyspach spędziliśmy około 40 minut, po czym pełni niedosytu i zniechęcenia, wróciliśmy do Paracas… :(
Podsumowując…
Wyspy Ballestas, a dokładniej zamieszkujące je zwierzęta, zrobiły na nas duże wrażenie, jednak sposób w jaki odbywa się „zwiedzanie” po raz kolejny skutecznie zniechęcił nas do zorganizowanych wycieczek turystycznych. Jedna łódka z gapiami pstrykającymi zdjęcia goniła kolejną! Gdy z wody wyłoniło się jakieś ciekawsze zwierzę, zaczynała się walka o lepszą miejscówkę! Jedna łódź wpływa przed drugą, i odwrotnie! Istne szaleństwo! Kiepska jakość sprzętu, jak i poziomu języka angielskiego naszego przewodnika, sprawiała, że najczęściej kompletnie nie rozumieliśmy tego, co, świszcząc i skrzecząc, próbowało wydobyć się z wysłużonych głośników!
Niestety, nie było innego sposobu, by tamtego dnia poznać niesamowity świat, kryjący się na Wyspach Ballestas. I co?! Szybko doszliśmy do wniosku, że trzeba zacząć zbierać pieniążki, by pewnego dnia popłynąć na Wyspy Galapagos, te prawdziwe! Może „jachtostopem”??? Nie, no najlepiej to własnym jachtem, co?! Dobra, tratwą! Hehe! ;)
Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz(
www.przebisniegi.com)
INFORMACJE PRAKTYCZNE:nocleg w hostelu Casa del Mochilero w Limie (dzielnica Miraflores) – 15 soli/os/dormitorium (UWAGA! szefowa hostelu, p. Pilar, bardzo chętnie udziela przeróżnych informacji dotyczących zwiedzania stolicy jak i podróży do Ica, Pisco czy Paracas; niestety często od p.Pilar słyszeliśmy „musicie wziąć taksówkę”, „nie da się inaczej”, „trzeba spać w Pisco, bo w Paracas drogo”, toteż zakasaliśmy rękawy i wszystkie „nie da się”, „taksówka”, „drogo” zweryfikowaliśmy z mapą i informacjami z Internetu; otóż da się wszystko, wystarczy trochę poszperać i pokombinować; z hostelu Casa del Mochilero zamiast taksówką na dworzec autobusowy można dojechać komunikacją miejską za „kilka groszy” (jedna przesiadka z autobusu w metro)- wystarczy przestudiować mapę Limy; zamiast kupować droższy bilet (bezpośrednio z Limy do Paracas) można wsiąść w autobus jadący do Ica i wysiąść na skrzyżowaniu przed Pisco, stamtąd (zamiast taksówki!) złapać colectivo do Pisco i dalej do Paracas)
autobus firmy Perú Bus/Soyuz z Limy do „Pisco-crucero” (czyli na skrzyżowanie przed Pisco) – 25 soli/os
colectivo (w postaci samochodów osobowych) z „Pisco-crucero” do centrum Pisco – 1,5 sola/os
colectivo z centrum Pisco do Paracas – 3 sole/os
nocleg w hostelu Paracas Backpackers House w Paracas – 15 soli/os/dormitorium (szczerze polecamy wszystkim ten hostel; właściciel jest bardzo pomocny i dobrze zorientowany co do atrakcji turystycznych w Peru!)
wycieczka na Wyspy Ballestas – 30 soli/os + 6 soli/os/opłata za wstęp do rezerwatu (wycieczka, łącznie z transportem do wysp w obie strony, trwa około dwóch godzin)