Po blisko dwudziestu godzinach spędzonych w autobusie w końcu dotarliśmy do stolicy Peru.
Lima – główny ośrodek przemysłowy, handlowy, kulturalny i naukowy kraju, jest jednym z największych miast obu Ameryk. Pomimo wielokrotnych zniszczeń spowodowanych choćby trzęsieniami ziemi, stolica Peru posiada szereg ciekawych zabytków, a zespół urbanistyczny starego miasta został wpisany w 1988 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wielokrotnie ostrzegano nas przed tym miejscem. „Nieciekawa!”, „zatłoczona!”, „nie jedźcie tam!”, „Lima śmierdzi…!” – słyszeliśmy od innych turystów. Każde z tych ostrzeżeń miało w sobie ziarno prawdy, aczkolwiek dzięki pewnemu gospodarzowi z
couchsurfing˟ odkryliśmy w stolicy Peru kilka urokliwych miejsc.
Na imię mu Roberto. Dopiero niedawno zaczął przygodę z
couchsurfingiem. Gdy przekroczyliśmy próg dużego, przestronnego domu w spokojnej, bogatszej dzielnicy Limy, okazało się, że Roberto zdążył już ugościć dwójkę innych „plecakowców” – rudego Australijczyka, który nie potrafił przestać gadać, i młodego Francuza o polskich korzeniach. Następnej nocy zjawili się kolejni – trójka Kolumbijczyków. Dodawszy do tego naszą trójkę – mnie, Łukasza i Aarona… cóż, zrobiło się trochę tłoczno! Głośno! Wesoło! ;)
Dla większej prywatności i wygody rozbiliśmy namiot w niewielkim ogródku na tyłach domu. Wieczorami wychylaliśmy głowy spod wilgotnego od rosy tropiku. Obserwowaliśmy niebo, gwiazdy.
Lima, położona nad pustynnym wybrzeżem Oceanu Spokojnego, pozwoliła nam w końcu odetchnąć od amazońskiej duchoty. Dni bywały pogodne, słoneczne, choć często na niebie gościły ciemniejsze chmury. Chłodniejsze wieczory i noce wreszcie pozwoliły się nam spokojnie wyspać.
Przez kilka pierwszych dni naszego pobytu w Limie Roberto urządzał nam wycieczki po najciekawszych częściach miasta. Czasem chodziliśmy gęsiego lub w parach – jak podczas grzecznych wycieczek ze szkoły podstawowej. ;)
Jeździliśmy metrem, próbowaliśmy tradycyjnych pierożków smażonych na ulicy czy osławionej INCA KOLA – słodkiego napoju przypominającego oranżadę, którego nie zdołała wyprzeć z peruwiańskiego rynku nawet wszędobylska coca-cola!
Robiliśmy dużo zdjęć. Na ulicy, w parku, na plaży nad Oceanem Spokojnym. Fotografowaliśmy piękne, zabytkowe budynki i pomniki, chińską dzielnicę, kolorowe centra handlowe, policję turystyczną, ludzi pracującym na ulicy, czy tych grających w paintball na stadionie…
Dobrze było tak odpocząć po długiej włóczędze z plecakami. Zapomnieć na moment o tym, że trzeba zaplanować coś na ranek, popołudnie, wieczór, na następny dzień, tydzień. Chwilowo wyręczał nas w tym wszystkim Roberto. :)
Tymczasem…
Peru gorączkowo szykowało się do obchodów Dnia Niepodległości. Ceny biletów autobusowych niekontrolowanie rosły w oczach! Niewyobrażalnie! Niedorzecznie! Nie mieliśmy wyjścia, jak tylko przeczekać w Limie świąteczne poruszenie i „bum cenowy”!
Pewnego wieczoru Roberto zaprosił nas do domu swoich rodziców.
Rozgościliśmy się swobodnie w kuchni mamy naszego gospodarza, smażąc dla wszystkich naleśniki. Podawaliśmy je z dżemem, śmietaną i truskawkami. Ze strachem patrzyliśmy, jak kolejni członkowie rodziny dosiadają się do stołu. Mama, tata, wujek, brat, kuzyn…
-
Nie starczy! Nie starczy nam tych naleśników! – śmialiśmy się.
Tak bardzo zależało nam, żeby dobrze wypaść przed rodziną Roberto!
-
Dobra, kręcimy drugą miskę ciasta! – padło postanowienie.
Na koniec, gdy i nasza dwójka zasiadła do stołu, przywitano nas brawami.
-
Dobre te polskie naleśniki!
- Najlepsze!Taka mała rzecz, mały gest – a jak cieszy! :)
Tamtego wieczoru po raz pierwszy próbowaliśmy pisco sour – tradycyjnego peruwiańskiego trunku, mieszanki pisco (produkowanego ze sfermentowanych winogron), soku z cytryny lub limonki, białek jaj kurzych i jeszcze jakiegoś rodzaju wódki... Całkiem, całkiem! :)
„Nieciekawa! Nudna! Nie jedźcie tam!” – mówiono nam. Ciężko doprawdy, aby wielki, zatłoczony moloch, położony nad chłodnym wybrzeżem Pacyfiku, urzekł czy specjalnie zachwycił, jednak w porównaniu do śmierdzących, zabytkowych ulic Starego Miasta w Quito, Lima „pachnie jaśminem” i wspomnieniami sprzed lat, kiedy to w polskiej telewizji wciąż raczono widzów tanią, latynoamerykańską telenowelą, nierzadko której bohaterką była właśnie stolica Peru.
Pamiętacie jeszcze tamte czasy? ;)
Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz(
www.przebisniegi.com)
˟couchsurfing – strona internetowa, dzięki której można znaleźć użytkowników oferujących nocleg we własnym domu lub zaoferować darmowe zakwaterowanie, www.couchsurfing.org
INFORMACJE PRAKTYCZNE:autobus semi-cama z Pucallpa do Limy – 50 soli/os