Wciąż jeszcze zaspani, przecierając oczy rękoma, biegliśmy co sił w nogach przez główny plac w Alca. Patrzyliśmy bezsilnie, jak sprzed nosa odjeżdżał nam lokalny minibus do Puyca – małej miejscowości położonej jeszcze głębiej w kanionie Cotahuasi.
Ktoś nas w końcu zauważył. Przywitał szerokim uśmiechem. Zatrzymał kierowcę busa, znikającego właśnie za jedną z brukowanych ulic daleko przed nami.
Za chwilę pędziliśmy już po kamieniach i dziurach wzdłuż wąskiej, nierównej drogi, ściśnięci między plecakami i innymi pasażerami wysłużonego pojazdu.
Miejscowi Quechua pokierowali nas do pana Cezara, prowadzącego malutki hostel na terenie swojego gospodarstwa tuż przy centrum Puyca. Czysty, przestronny pokój o glinianych ścianach i dwóch szerokich łóżkach, natychmiast przypadł nam do gustu. „Wyssani” z życiowej energii, legliśmy na świeżych posłaniach, by wkrótce odpowiedzieć bezbarwnie na cichutkie pukanie do drzwi.
- Tak?
- Przepraszam, że przeszkadzam – zaczął niepewnie pan Cezar, – ale czy nie chcielibyście pójść teraz do ruin inkaskiego miasta nad wioską? Po powrocie żona przygotuje coś do jedzenia.
Szliśmy przez zaspane, ciche uliczki Puyca. Za przewodników służyli nam Diego i Gustavo, kilkuletni synowie naszego gospodarza. Mijaliśmy rzędy glinianych domów i murów, ułożonych wzdłuż gruntowej drogi. Czasem ktoś w kolorowej spódnicy czy kapeluszu popatrzył na nas z ciekawością, aż zniknęliśmy za najbliższym zakrętem.
Ścieżka do ruin miasta prowadziła po krzywych, kamiennych schodkach na szczyt pobliskiej góry. Im wyżej, tym łatwiej nam było obserwować tarasy na zboczach kanionu, gdzie pracowało teraz większość mieszkańców wioski. Zewsząd bił niesamowity spokój, cisza…
Na płaskiej przełęczy pomiędzy odległymi wzniesieniami odnaleźliśmy ruiny Maukallacta – największy i najlepiej zachowany kompleks archeologiczny z czasów Imperium Inków w prowincji La Unión w regionie Arequipa. Otaczały nas budowle bez dachów, większe i mniejsze, czasem pojedyncze, nagie ściany. Ciemny kamień, porośnięty niekiedy mchem lub kaktusami, tworzył niesamowitą grę barw z wyschniętą, żółtą trawą wyrastającą z każdego kąta wokół nas.
Biegliśmy przed siebie w kierunku długiego muru, otaczającego dawne miasto z jednej strony. Gustavo pomagał młodszemu bratu wspinać się po kamieniach. Za tym samym murem rozpościerało się dno kolejnego wąwozu.
Nagle ktoś wskazał palcem na sam środek błękitnego nieba ponad nami.
Poderwaliśmy głowy.
Nad inkaskimi ruinami szybowały beztrosko dwa kondory o czarno-białych skrzydłach…
Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz(
www.przebisniegi.com)
INFORMACJE PRAKTYCZNE:minibus z Alca do Puyca (na skrzyżowanie przed wioską) – 4,5 sola/os (odjeżdża z Alca o godz.6.00 rano!; około 1,5 godz. jazdy do Puyca)
nocleg w małym hostelu w Puyca, prowadzonym przez p. Cezara (przy Plaza de Armas) – 10 soli/os
Ruiny inkaskiego miasta Maukallacta znajdują się na szczycie wzniesienia ponad Puyca (30-/45-minutowa wspinaczka po kamiennych schodach).